poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Update domowo-psio-człowiekowy.


Minęło już sporo czasu od kiedy Dancer jest z nami, dużo działo się przez ten okres. Na pewno mam za sobą tytaniczną pracę włożoną w tego psa. Odczulanie, budowanie zaufania, stawianie na nowo łańcuchów reakcji na rozmaite bodźce i wiele, wiele innych "drobnostek". Jednym słowem robienie psa praktycznie od nowa.
 Zawsze wychodziłam z założenia, że najpierw się psa resocjalizuje, uczy podstaw, pomaga dojść do równowagi, a dopiero potem kocha. Nie lubię zaburzać sobie osądu niepotrzebnymi emocjami, więc przypadek Denika traktowałam jakoby był to pies na szkoleniu tyle, że mieszkający w moim domu. Inna sprawa to to, że trudno kochać psa, który warczy gardłowo kiedy się go podnosi/w stresujących dla niego sytuacjach i który gotów jest użyć zębów ze strachu, ale całkiem na poważnie. Od moich psów wymagam przede wszystkim szacunku dla mnie, jako ich przewodnika, a więc kogoś nietykalnego.
Oczywiście wiadomo, że w zabawie, kiedy droczę się z rudym czasem trzaśnie rozemocjonowany zębami w moją rękę, ale jest to porównywalne z psztyczkiem - uważa i kontroluje swoje ząbki. Następną niezbędną rzeczą jest zaufanie. Skiper znany jest z tego, że ufa mi bezgranicznie, od szczeniaka był tego uczony, robiłam z nim różne ćwiczenia, które miały mu pokazać, że nawet jeśli on jest wystraszony, sytuacja jest niekomfortowa to ja kontroluje sytuację i oboje wyjdziemy z tego cało. Dużo pracy włożyłam też jego socjalizację, co widać i w wielu sytuacjach wręcz ekstremalnych rude jest super wyluzowane i ufające, że Pańcia wie najlepiej. Bardzo lubię też takie nasze swoiste rytuały, np. to, że psy zawsze siedzą przed drzwiami po spacerze i są po kolei wołane po imieniu, dopiero po tym przestępują próg. Oj, oj odbiegamy od tematu !

 Po ciężkiej pracy Denik obdarzył mnie ogromnym zaufaniem, może jeszcze nie tak wielkim jak to którym darzy mnie Perek, ale zdecydowanie godnym pozazdroszczenia ! Mogę go podnosić,ściskać, przesuwać, a on tylko czasem mruknie przy podnoszeniu z niezadowolenia. Dużo mniej się też podczas takich ewolucji spina, bardzo szybko się rozluźnia :)
 Burki koegzystują ze sobą na zasadzie tolerowania się, takiej męskiej przyjaźni. Pracują oba bardzo zacnie teraz. Jeśli chodzi o Dancera, to staram się przygotować go porządnie to startu w zawodach obedience, ale szlifujemy też frisbee. Ze Skiperem głównie dopracowuję elementy naszego freestylu, pracuję nad rzutami i staram się doskonalić swoją technikę. Zabrałam się również za kondycję swoją i piesków, bakejoringujemy sobie i okazjonalnie biegamy, byliśmy też na seminarium Toss&Fetch z Dominiką Piszczek, ale o tym i rowerowaniu może w kolejnych postach. Tak, tak, chciałabym podnieść bloga, zobaczymy co z tego wyjdzie ;)

środa, 15 stycznia 2014

Burki dwa, sialalala !


 Jakiś czas temu w domu pojawił się drugi pies, 
samiec, pełnojajeczny - Moje Szczęście Życiowe,
Pan Deniko - ałsik łorking. Całe moje dotychczasowe życie zostało przez ten fakt odmienione, wytargane, zmielone, a ja musiałam się zmierzyć z ogromnym wyzwaniem szkoleniowym i psychicznym. Były chwile zawahania, czy aby nie popełniłam największego błędu w swoim życiu, którego będę żałować przez kolejne lata ? Wszystkie te rzeczy, których w Skiperze nie doceniałam, wszystkie małe cechy tej rudej osóbki uświadamiałam sobie biorąc do domu coraz to inne psy. Pozwoliło mi to zauważyć jak wiele cech w nim uwielbiam, a rzeczy całkiem dotychczas oczywiste przestawały być oczywiste. Po wzięciu Dancera było najgorzej, totalnie inny pies, potrzebujący całkowicie odmiennego prowadzenia i zmierzenia się z nabytą traumą, która nieoczekiwanie wyszła na jaw. Oczywiste wydawało mi się wzięcie psa gdzie tylko zechcę, bo jest socjalny, raczej grzeczny do psów, bo ufa mi bezgranicznie i mogę zrobić z nim wszystko.
 Stuk puk koleżanko !

>Nie możesz umówić się na spacer ze znajomymi psiarzami bo twój nowy pieseczek może pozjadać inne pieski.
>Nie możesz wziąć go na pokazy do zatłoczonego przedszkola, bo będzie się tym stresował, a w panice i po próbie ucieczki od dotykającej go ręki dziecka może je ugryźć.
>Nie możesz też spuścić ze smyczy, choć normalnie używasz jej okazjonalnie, bo piesek może polecieć w długą słysząc jakiś dziwny hałas.
>Nie możesz tak po prostu złapać za skórę i przesunąć, bo piesek poczuje się źle w takiej sytuacji, uruchomi nieprzyjemny łańcuch reakcji i popsują się Wasze relacje.
>Nie możesz też robić wielu innych drobiazgowych rzeczy bo to nie jest piesek, którego masz od zawsze, dopiero się poznajecie, docieracie, uczycie się własnych zachowań i budujecie więź.

 Kolejna sprawa, to początkowa chęć zaciukania się burków wzajemnie. Jak jedna strona sprowadzona na Ziemię ze swoim ego i dziwnymi pomysłami na pokazanie kto tu rządzi, tak druga kiedy tylko pańcia przestanie na chwilę pilnować, by nie było żadnego ustawiania się i zaczepiania zaczyna nieładne zachowania lub szarżę. Zamykanie panów codziennie w osobnych pokojach, stopniowe zbliżanie misek przy wspólnym karmieniu, uczenie nie rzucania się na siebie nawzajem i wspólną koegzystencję poprzez wspólne bieganie ciągnąc pańcię. Pokazanie Denikowi, że kontakt z innym samcem nie polega na zabiciu go(zanim nie zrobi tego pierwszy) , tylko na choćby olewaniu, umiejętności rozluźnienia się. Nauczenie go używania nosa przy poznawania i obcowaniu z innymi kundelsami, tego że nie każdy pies ma co do niego złe zamiary. Odbudowanie w nim podstaw psiego języka, powolutku chwaląc za dobre, korygując złe i pokazując właściwe zachowanie. Do tego ogrom drobiazgów, których teraz nie potrafię wymienić.
 Cierpliwością, spokojem, krok po kroczku. Skupiając się na pomocy psu z problemami, na podstawach wszystkich tych umiejętności które miał i nabył Skiper pomagając mi przy pracy z różnymi psami i będąc psim wzorem spokoju, wsparciem, choć oczywiście nie idealnym.

 Nie wierzyłam, że kiedykolwiek wyjdą poza wzajemne ignorowanie się (choć przed pojawieniem się Denika nie rozumiałam jak psy mogą nie bawić się wspólnie po paru dniach od poznania się).  Oczywiście praktycznie codziennie pracowałam z nimi, by najpierw stali się znów zrównoważonymi psami, po tej ogromnej rewolucji życiowej dla obojga. Później nad ich wzajemną relacją, poprzez wspólną, pozytywną aktywność, pracę i jedzenie. Kiedy uznałam, że są na to gotowi, uczyłam wzajemnego zaufania, poprzez znoszenie i nie przejmowanie się wzajemnym dotykiem, postawieniem na sobie łap.
 Teraz Dancer nie chciał pobiec w zaprzęgu bez Skipera, chciał bronić go gdy inny pies na niego warczał (Nie byli na spacerze ze mną, tylko mnie obaj szanują i uważają za przewodnika który obroni ich i poradzi sobie ze światem ). Parę dni temu Deni lizał Skipera po pysku, rude tylko narzekająco poburczało, że ohyda i ble. Dzisiaj sam Hrabia Perka lizał Dancera po ryjku bez żądnej negatywnej reakcji ze strony łaciatego. Chyba chłopcy zaczynają się lubić :D !

Kolejna notka za potrzebą serca xp 

piątek, 15 listopada 2013

Nadaktywny mózg posiadacza

Coraz więcej ostatnio myślę, nad tym jaki ma być ten następny pies i czy w ogóle ma być. Nad kolejnym krokiem, kolejnym członkiem rodziny. Czy moje założenia były błędne, czy ta historia doczeka się kiedykolwiek happy end'u ?  Może świat stara mi się uzmysłowić, że nie tędy droga, że to co z całej siły staram się zrealizować od lat nie jest dla mnie. Nie jest tym czego chcę, a raczej czego potrzebuję.. Może ja po prostu cały czas stojąc przed rozwidleniem dróg wybieram niewłaściwą stronę ? Powtarzając błąd, nie zmieniając się i tkwiąc w nieprzerwanej pętli.

Takie przemyślenia naszły mnie dzisiaj podczas zabawy z Perkiem, mieliśmy dla siebie jedną z TYCH chwil, kiedy cały świat znika i czuje się tylko radość i namacalne połączenie z żywą istotą. Mój pies, mój malutki, najdroższy skarb.


~Post zupełnie pozbawiony sensu, ot czułam silną potrzebę zawiązania w supeł pewnych myśli i schowania ich w bezpiecznym miejscu.